Polska. Warszawa. Teatr Rozmaitości. Na scenie dwie kurtyny, z których jedna jest ekranem. Wyświetlają film „na żywo”, za kurtynami czwórka aktorów, inspicjent, kamerzysta i dźwiękowiec. To oni – aktorzy grają na tle zdjęć miasta – gdzieś w oddali widać Pałac Kultury wraz z pawilonami przy Świętokrzyskiej, bliżej czynny całą dobę kebab i widok na Marszałowską wzdłuż Domów Centrum. Aktorzy sobie grają – a to Dynastię (lub inny równie ambitny kawałek), a to przygody kapitana Klossa. Aktorzy grają – a to On gra Jego, a to On gra Ją, Ona też chce być Klosem – czemu nie? On może mówić nieco wyższym głosem, i nie wiemy, czy gra dziewczynę, czy geja (na widowni także nieco osób znanych z Parady Równości). Lecz aktorzy grać już nie mogą – zgubili czar, jak tu grać bez czaru? I czy można grać Chopina, a za chwilę Papieża-Polaka? Bo u Chopina wiadomo – fortepian. A co zrobić z fortepianem u papieża?
Nic to, za kurtyną trwa próba, tylko próba, gdy pierwszy aktor pojawi się po dwudziestu minutach przed nami, to przez pomyłkę, nie chcąc nas – widzów – znać. Prawdziwe przedstawienie ma zacząć się za czas jakiś. Kiedy więc mamy do czynienia z aktorem, grającym aktora (przecież cały czas inspicjent podpowiada tekst), a kiedy aktor gra postać sceniczną?
Przypomina się tekst „Wyzwolenia” – to kim jest ów Konrad? Konradem? Aktorem? Nie, w „Ragazzo dell 'Europa”nie przyjdą robotnicy likwidować zabudowy sceny.
Pollesch bawi się nami – widzami. W którymś momencie umożliwia nam oglądanie żywych aktorów i równocześnie na ekranie filmowanych – i są to dwa różne światy! Aktorzy chcą mówić własnym tekstem (ale mówią Polleschem!), gaworzą cokolwiek tekstem z serialu (mówią Polleschem!) i pokazują nam to na ekranie (mówiąc tym i tamtym Polleschem). I zawsze strach – co będzie, gdy Polleschem zacznie mówić aktor na ulicy grając sam siebie już po wyjściu z teatru?
Śmieszne. Zadziwiające. Godne zastanowienia…
1 thought on “Pollesch Superstar”
Comments are closed.