W Powszechnym premiera. Od razu wiadomo, kto pochwali, kto zgani. Wieczni zwolennicy „nowego”, wielbiciele Jerzyny, Masłowskiej i Klaty wpadną w zachwyt. Opowiadać będą trzy po trzy o głębi i nowatorstwie tekstu, o niebanalnym wystawieniu i znakomitej grze aktorów. Zwolennicy zwykłego, poczciwego teatru piać z zachwytu nie będą.
A ja, stojący na rozdrożu? Powiem – to jest ciekawe. I założenie, i interpretacja. Część pierwsza to współczesne wesele, złożone z drobnych perełek. Niektóre piękne, ale niektórych docenić nie umiem. Bo nie wiem, dlaczego autor-reżyser te perełki na scenie tak właśnie nanizał. A pomieszanie jest tam znaczące. Fragmenty z prawdziwego „Wesela” – goście weselni z początku XXI wieku także natężają słuch, aby usłyszeć ów tętent od gościńca. Fragment z Księgi Koheleta, z Michnika, z Herberta… I znakomita ballada (?) w obronie doliny Rospudy. Ostry, współczesny taniec przerwany znanym pytaniem: Czy chcą chłopaków tańczące dziewczyny, czy też, jak pisze Wyspiański, sobie tylko kpią?
Co wrażliwsze osoby powinny wyjść, gdy starsi i młodsi panowie będą kląć równo, niezależnie od tego, czy będą odgrywali polityka, wołającego „ty wykształciuchu”, czy też kibica piłkarskiego wyrażającego się znacznie ostrzej. A w tle Najświętsza Panienka obnażająca piersi, aby nakarmić Syna.
Całość, co nie jest bez znaczenia, w nowej przestrzeni, na obskurnym dziedzińcu teatru.
I część druga – spokojnie, w bezruchu podawany tekst trzeciego aktu „Wesela”. Kontrast nie tylko ruchu, strojów, ale i miejsca (duża scena). Tekst podawany głośno, czytelnie, ale jakby z dystansem. Tam, przed pół godziną, było prawdziwe życie, teraz – w chłopskiej chacie – jest wyłącznie teatr. Piękny, ale jakby martwy.
Który z tych teatrów jest prawdziwy? Który bliższy widzowi? Wydaje się, że ani jeden, ani drugi. Czy mamy oglądać siebie – wiecznych podróżnych z walizkami w ręku? Czy mamy słuchać opowieści sprzed lat, które wydają się martwe? A może prawdziwe, roztańczone, barwne weselisko, pełne konfliktów, marzeń, nadziei jest tym, co widz chciałby obejrzeć? Ale tym razem Teatr Powszechny zaproponował nam coś innego…