– Adam, przeczytaj ten tekst, tam jest sporo błędów.
– Adam, zrób korektę tej gazetki, nie możemy się skompromitować…
Taka moja rola. Czytam, poprawiam, piszę, łączę i ujednolicam (jeżeli się da), robię korektę. Czasami w godzinach pracy, czasami w dniach wolnych.
Prosi druhna Y: – Przeczytaj to. – Redaguję, robię korektę. Oddając ją proszę: – Ale dajcie mi cały materiał do drugiej korekty. – Nie dostałem. Na okładce „100-lat”. Fajnie, co? Druhna Y wyjaśniła mi, jak to się stało, ja osobie łamiącej tekst powiedziałem, co o niej myślę. Mam nadzieję, że się to już nie powtórzy.
Ostatnio w pewnym wydawnictwie napisano, iż byłem tam korektorem jakiejś broszurki. Ja na oczy korekty nie widziałem. Owszem, czytałem maszynopis i wprowadzałem do niego poprawki. Ale od drobnych prac merytoryczno-redakcyjnych do korekty daleka droga. Złość na nich (i to, iż puścili literówkę w tytule Prawo Harcerskie) przeszła mi, gdy otrzymałem od nich dyplom do powieszenia na ścianę za „wykonanie korekty…”. Dostawać dyplom za niewykonaną pracę? Trochę to surrealistyczne, ale jak się gniewać na takie gapy?
Dzwoni druh X: – Musimy to szybko wydać, postaraj się tak raz dwa. – Dobrze, trzeba, to trzeba. Pracuję dobrych kilka godzin w sobotę i niedzielę. Błędów i usterek w części materiału bardzo dużo, widać, że nikt go nie redagował, choć dwukrotnie widać „na łamach” nazwisko redaktora naczelnego. Druh X spotyka się ze mną na mieście, odbiera korektę…
Po kilku dniach oglądam efekt mojej pracy. POPRAWKI NIE ZOSTAŁY WPROWADZONE!!! Moja praca i praca druha X, który był pośrednikiem między mną a Redaktorem Naczenym, poszła na marne. Czy myślicie, że druh Redaktor zadzwonił, zamailował, przeprosił mnie, cokolwiek wyjaśnił? Tak, tak. On wzorowy instruktor ZHP, instruktor społeczny, miałby za cokolwiek przepraszać tego etatowego? Psim obowiązkiem etatowego jest zrobienie w czasie weekendu korekty, więc po co się Redaktor będzie zniżał i tłumaczył. I tak wszystko przez druha X, który chciał, aby wydawnictwo nas, Związku Harcerstwa Polskiego, nie kompromitowało – nie udało mu się.
I pozostaje żal, że od Redaktora Naczelnego, który poprawek korektorskich nie wprowadza, ani dyplomu nie dostanę, ani słowa „przepraszam” nie usłyszę. Takie życie.