Marzenia? Jakie dziewczyna, nawet piękna dziewczyna może mieć marzenia, jeżeli jest bez pieniędzy, bez męża, a dziecko spłodzone z kochankiem jest „w drodze”? Czy wystarczy być kelnerką i mieszkać w amerykańskim motelu, którego właścicielem jest Rosjanin, aby rzucić świat do stóp i być jego panią? Ale jak być panią swego losu, autentycznie o nim decydować? Trudno, bardzo trudno…
A więc w życiu pełnym fantazji lub niebywałych wrażeń (mąż na przykład zjedzony został przez niedźwiedzia a właściciel motelu „zakrzyczał się na śmierć”) w towarzystwie dwóch zakochanych nieudaczników Loretta stara się zostać gwiazdą porno. Słyszała przecież, że sprzedając własne ciało można wiele zarobić. Wiele? Dwa tysiące pięćset dolarów, jak mówi jej „macho” – pseudoopiekun, jeden z owych dwóch mężczyzn, którzy chcieliby mieć Lorettę na zawsze. Cóż, starania o zdobycie dużej kasy nie zakończą się sukcesem, nakręcania filmu nie zobaczymy, wszystko sprowadzi się do gawędzenia i rywalizacji sprzedawcy śrub (dużych, technicznych) z gościem, mającym zajęcie jako naganiacz dziewczyn tańczących toples.
Słabiutka to sztuka, której premiera odbyła się wczoraj w Teatrze Powszechnym, bo jak stworzyć dramat (nawet komedię) o seksie bez seksu? Jak pokazywać owych facetów, którzy na widok Loretty czują się podnieceni, jeżeli tego podniecenia nie da się na serio pokazać? Wszystko w niej jest udawane – miłość i zazdrość, erotyka i głębia przeżyć. Może rzeczywiście Loretta wraz ze swą przyjaciółką – Rosjanką mają szanse na spokojne życie bez szamoczących się bez sensu mężczyzn, nie potrafiących niczego mądrego zrobić w życiu. Nawet na serio się pobić.
Śmiejemy się w czasie spektaklu, bo sporo scen śmiech budzi. Podoba nam się, gdy dwulicowa Lotetta jest silniejsza od swych partnerów. Manipuluje nimi, dyryguje. Reżyser nie postawił kropki nad „i”. Sen o amerykańskiej karierze nie ziści się, ale marzenia pozostają. Bo marzenie o szczęściu tkwi w każdym z nas.