Noc Teatrów – lubię takie inicjatywy, nie tylko dlatego, że swobodnie można za darmo pójść na przedstawienie – również dlatego, że wybór jest dość pokaźny, choć w tym roku inicjatywę podjęło kilka teatrów offowych.
Mój wybór padł na „Fin” Teatru Druga Strefa. Może dlatego, że premiera miała miejsce latem w Avignonie? A może dlatego, że temu właśnie teatrowi grozi eksmisja? Czy też dlatego, że większość oglądanych przeze mnie tam spektakli miało swoją klasę? W każdym razie obejrzałem „Fin”, czyli ponoć opowieść o otaczającym nas Źle.
Czy rzeczywiście pokazane jest Zło? Wszechobecne Zło? Przecież w metrze tylko się pchamy wsiadając lub wysiadając. Najwyżej krzywo na siebie patrzymy spiesząc do swych obowiązków. A biurokracja? Taka normalna sprawa. Tu pieczątka, tam pieczątka. Nic nas nie zdziwi. Kolejne sceny (bo „Fin” – grany przede wszystkim po francusku – to niepowiązane ze sobą scenki) pokazują nam świat w coraz czarniejszych barwach. Ot, brutalnie zgwałcona dziewczyna nie znajdzie u nikogo pomocy. A obóz żołnierzy amerykańskich jest miejscem, gdzie ludzi przerabia się na jednostki służące nie tylko do automatycznego zabijania, ale także do torturowania złapanego przeciwnika. Nawet lekcja muzyki zamienia się w wielki pokaz demoralizacji, gdy dyrygent-pedofil wyprowadza za kulisy kolejnych swych wychowanków. Wracają oni na scenę zupełnie odmienieni…
Otaczają nas wspomnienia o tych, których zabrała nam wojna, otacza nas magia pieniądza, wśród nas są ludzie chorzy na AIDS, ale sprzedający swe ciało… Tak, trudno powiedzieć, że to, co przedstawił Sylwester Biraga, nie jest fragmentem prawdziwego świata. Niestety, gdy zakończy się widowisko, musimy powiedzieć: To prawda, smutna, brutalna, koszmarna prawda.
Warto pójść do Drugiej Strefy, aby to sobie uświadomić.