Olszynka. Rajd, który prawie dla wszystkich harcerzy Hufca Praga Południe był od zawsze. Co roku na przełomie lutego i marca, w rocznicę słynnej bitwy ruszamy na trasy raju (prawie co roku – na początku stanu wojennego rajd musieliśmy odwołać). Przed laty wędrowaliśmy zazwyczaj w kopnym śniegu, ostatnio bardziej po błocie. Ale pomnik-grób powstańców niezmienny, tylko okolica pięknieje. Niestety nie jest ładniej w lasku – ten jest tylko coraz wyższy, starszy, ale wydaje się, że jakiś zaniedbany. Popsuła go przeciągnięta niegdyś w olszynie ogromna rura ciepłownicza. Pięknieje jednak w okolicy droga dojściowa, przy której stawiane są kolejne kamienie poświęcone bohaterom powstania listopadowego, pojawił się asfalt, latarnie… To już nie te czasy, gdy poza domkami Wygody i opuszczonym, czasami zdewastowanym pomnikiem, nic więcej w okolicy nie było. Władze Rembertowa od pewnego czasu łaskawe są dla tego miejsca pamięci narodowej.
Przypominają mi się czasy, gdy tysiąc, dwa tysiące harcerzy wędrowały trasami rajdu i owszem, władze ówczesnej dzielnicy Praga Południe przychodziły położyć wieniec powstańcom, ale w sprawie zadbania o pomnik nic zrobić nie chciały. Dziś na szczęście jest inaczej.
Tegoroczna „Olszynka” pięćdziesiąta – jubileuszowa. Zorganizowana nie tylko dla zuchów i harcerzy, lecz także dla seniorów. Duży wysiłek logistyczny – noclegi dwóch tras w dwóch szkołach i oddzielne programy wieczorne dla harcerzy i harcerzy starszych, sobotnia msza w kościele przy placu Szembeka, dwa występy naszego hufcowego zespołu teatralnego – piątkowe w Centrum Promocji Kultury i sobotnie przed rozpoczęciem apelu koło pomnika, łącznie cztery trasy, obiady w trzech miejscach Warszawy, interesujące (wydaje mi się) zadania na trasach. No i jeszcze „Olszynka-bis” – odrębny rajd dla wędrowników w nocy z soboty na niedzielę i w niedzielne przedpołudnie…
Razem na apelu zebrało się nas ponad 500 uczestników i organizatorów. Dużo, tak dużo nie było nas od dawna. Było, jak za dawnych lat. Czy można porównywać te „Olszynki” z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych i te dzisiejsze? Tylko częściowo. Niegdyś był to przecież trwający pół dnia niedzielny rajd o charakterze przede wszystkim turystycznym, zadaniem patroli było rozwiązanie jakiejś krzyżówki czy testu dotyczącego powstania. Dopiero po jakimś czasie, na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wyszliśmy na miasto, by zdobywać WOK, by poznawać zabytki, jakie pozostały w Warszawie z pierwszej połowy XIX wieku, by zwiedzać Muzeum Wojska. Dziś organizujemy wielkie gry – czasem symulacje walk, czasem gry, w czasie których harcerze poznają historię. Prosty, siermiężny rajd zmienia się w rajd „wypasiony”, na który zapraszamy środowiska spoza hufca. Jeszcze ich mało, jeszcze nieliczne patrole przybyły, by z nami przypominać sobie losy powstania listopadowego. Ale liczymy na to, że za rok będzie nas więcej. No i oczywiste, że rajd, który zorganizujemy, będzie jeszcze bardziej atrakcyjny.
PS. Powinienem wymienić tych, dzięki którym rajd był tak wspaniały. Ale wymienię Joasię, Karola, Krychę, Anię, Marka a nie wymienię szefów tras, nie wymienię Hebla, który złożył Zobowiązanie, nie wymienię zwycięzców na trasach (na przykład Andrzeja, którego patrol seniorów na możliwe 60 punktów zdobył 60). Kilkadziesiąt osób bardzo aktywnie przygotowujących rajd. I szefowa CPK, i dyrektorki szkół, i dyrektor domu kultury na Wygodzie itd., itd. Wybaczcie, powinienem tyle osób wymienić…
2 thoughts on “Pięćdziesiąta”
Comments are closed.
Tak. Pomnik zaniedbany. Puszki po piwach w lesie obok, ogólnie pełno śmieci. Spektakle na plus. Drugi nawet wzruszył część uczestników.
Jeszcze nie odespałam. A moja trasa zaczynała się dopiero wtedy, gdy inne się skończyły.
Ja bym chciała, żebyśmy wyszli z rajdem jeszcze dalej. Nie tylko szerzej organizacyjnie, ale także szerzej merytorycznie. Trochę dalej niż jedna bitwa jednego powstania. Wtedy większego znaczenia nabiera całe przedsięwzięcie.
W tym roku na Podchorążówce chyba udało się.
Dwa miesiące przygotowań, dwa tygodnie nieustannej ciężkiej pracy, trzy doby bez snu.
WARTO BYŁO.
Mimo kilku czasem nawet śmiesznych wpadek uważam rajd za bardzo udany.