Ale sobie narobiłem! Prowadzę ponad czterdziestoosobowy obóz, złożony z grupy harcerzy z Białorusi oraz naszych (skądinąd sympatycznych) harcerzy z Warszawy. Ale sobie narobiłem! Jest to kurs. Na jakim poziomie? Dla drużynowych? Przybocznych? Zastępowych? Nie wiem. Od jutra dzielimy nasz obóz na pół i prowadzimy dwa szkolenia – na wyższym i niższym poziomie. Dlaczego? Niestety nasi potencjalni kursanci są na bardzo różni i nie da przeprowadzić dla wszystkich takich samych zajęć. I nie jest to nowość. Zawsze z Białorusi przyjeżdżają osoby od miesiąca należący do organizacji, zawsze pojawiały się trzynastolatki na kursie przewodnikowskim, zawsze coś nie grało, zawsze… Ale czy na kursach dla polskich harcerzy bywa inaczej? No, czasami bywa…
Dlatego najpierw bawiliśmy się, biegaliśmy po lesie, organizowaliśmy gry terenowe. Pojechaliśmy na wycieczkę autokarową na Kaszuby i do Gdańska. Uczyliśmy się nowych piosenek, budowaliśmy prycze… Była olimpiada i festiwal kulturalny. Powiecie: banał. Ale z takich elementów składa się nasz dzień. Takie harcerstwo jest. Normalne, sympatyczne, radosne. To moje harcerstwo nie jest napuszone, sztywne, ortodoksyjne.
Choć raz piana wystąpiła mi na usta. Rano nie ma na maszcie flagi. Wiem, co się stanie… Rzeczywiście pojawia się trzech druhów koło południa: – Czy chcielibyście wykupić waszą flagę? – Co? – pytam. – Od złodziei niczego nie kupuję? – Ależ my nie jesteśmy złodziejami, tylko harcerzami. – Jak to harcerzami? To harcerz skacze przez ogrodzenie i odcina flagę państwową? A może umawialiśmy się na podchody? – Nie, ale flagi państwowej trzeba strzec!!! – odpowiadają mi druhowie. – Nie, flagi państwowej nie wolno kraść – mówię. Nie dogadaliśmy się. Mamy chyba inne poglądy, co wypada, a czego nie wypada robić w harcerstwie. Flaga, niewykupiona, wisi na naszym maszcie.
Wróćmy do moich podopiecznych. Owa nierówność, niedojrzałość jest w przypadku harcerzy spoza granic kraju większa niż u nas. Działają na dużym obszarze kraju w małej organizacji i nie potrafią dopracować się jednolitych standardów. Ileż ja się naprosiłem, aby wszyscy drużynowi byli mianowani i zwalniani w rozkazie. Nie da się! A przecież z takich małych elementów składa się jakość całej organizacji. Ileż ja się naprosiłem, aby ustalono jednolite standardy zdobywania stopni harcerskich, zdobywania (a nie rozdawania) stopni instruktorskich. Ileż ja… Szkoda mówić.
Nic to. Jest fajnie. Obóz trwa. Jeszcze o nim na tej stronie napiszę.
1 thought on “Obozowe życie”
Comments are closed.
To był najlepszy obóz harcerski, na którym byłem a byłem tylko na jednym, więc szkoda, że nie byłem na żadnym z poprzednich! Najbardziej podobało mi się rozpalanie ogniska przez Adę, chrzest i rajd do Borzechowa. Dzięki za wszysko, bardzo było miło poznać drużynę 296, pozdrowienia dla całego obozu.
Mikołaj