Sumować miniony Zjazd ZHP? Trudne zadanie, na pewno pojawią się protesty: – Tak nie jest, mylisz się. – Cóż, człowiek omylny jest. Ale Zjazd odnotować w tym miejscu po prostu wypada.
Jaki był? Skromny, tradycyjny i z pewnymi sukcesami.
Pamiętacie, jak przed laty kochał nas Prezydent, kochał Premier? Dziś, co charakterystyczne, naszą organizację najbardziej ceni sobie Kościół. Wszak najwyższym dostojnikiem na sali w dniu rozpoczęcia Zjazdu był prymas Glemp. Dalej dopiero dwójka ministrów belwederskich. Skromnie. Tak, Kościół o nas nie zapomina, choć my często zapominamy o nim. Iluż to, druhowie (i druhny) delegaci było z Was na porannej niedzielnej mszy świętej? Jaki procent?
Z głosów gości najważniejsze było krótkie i rzeczowe przemówienie min. Katarzyny Hall. Szkoła to najważniejszy nasz partner, czy zawsze doceniany? Minister Edukacji Narodowej przypomniała nam o tym. I zaproponowała zacieśnienie związków między ZHP a MEN (a szerzej – z polską szkołą). Nic nie stoi na przeszkodzie, by plan pracy drużyny stał się częścią planu wychowawczego szkoły, nie powinno być problemów, by nauczyciel prowadzenie przyszkolnej drużyny (a nawet opiekę nad drużyną) zaliczał sobie w ramach tzw. godzin z Karty nauczyciela. Trzeba taką możliwość tylko obu stronom uświadomić.
Kto nas ceni? Wojsko (i to ceni autentycznie), niektórzy parlamentarzyści – posłanka Fabisiak, poseł Gosiewski, dostojnicy związani niegdyś z ZHR – senator Wiatr (o Kaziu warto by było napisać tu odrębny materiał), wiceminister Stanowski (twierdzę tak wbrew krążącym wśród nas opiniom). Ławka przyjaciół jest bardzo krótka. Nad tym zjawiskiem powinni zastanowić członkowie GK. Bo z kogo składa się nieformalna Rada Przyjaciół Harcerstwa? Z wymienionych tu osób Ministra Sprawiedliwości i i Włodka Paszyńskiego?
Piszę – zjazd tradycyjny. Może to nie najlepsze sformułowanie. Może nowatorski? Bo, co za paradoks, zjazd nie uchwalił zmian w Statucie, a więc zachował kadencyjność władz. Walka była ostra. przez ową kadencyjność nie przeszły inne, rozsądne zmiany. Ale coś za coś. Uwaga – zachowanie zapisu o kadencyjności jest zwycięstwem grupy nowatorskiej, dążącej do unowocześniania organizacji. Naprawdę. Zwolennicy likwidacji kadencyjności (mowa jest o dwóch kadencjach, czyli maksymalnie prowadzeniu bez przerwy hufca czy chorągwi przez osiem lat) twierdzą, iż mamy za mało kadry, byśmy mogli pozwolić sobie na ową kadencyjność. Zwolennicy zmian (przed kilku laty było ich więcej!) uważają, że w ten sposób wieczni komendanci hufców blokują wychowywanie młodych, nowych kadr. Tu jeszcze mamy rozdźwięk między hufcami z miast uniwersyteckich a hufcami z tzw. prowincji. Bo ponoć to prowincja nie jest w stanie zmieniać swych komendantów i normalnie się rozwijać.
Czy rzeczywiście? Zobaczymy.
Pomimo wielu dyskusji przez zjazdem okazało sie, iż władze mamy w ogólnym zarysie te same. Naczelniczka i zastępca, przewodniczący – w efekcie sala głosowała na nich. Lecz uwaga – naczelniczka otrzymała 113 głosów na 200 głosujących. Nie jest to imponujący wynik. Dla Gosi to ważny wskaźnik. Musi tak pracować, by większa liczba instruktorów ją akceptowała. (Lepszy wynik, znacznie lepszy, miał Krzysztof – zastępca, ale i ewentualny w perspektywie kandydat na naczelnika).
No i walka przewodniczącego – Adama z kontrkandydatem – Jasiem. Jaś walczył o tę funkcję długo i z otwartą przyłbicą. Za to mu chwała. Ale Jaś obiecywał Związkowi gruszki na wierzbie i wielu delegatów w Jasiowe obietnice uwierzyło! Dopiero po wyborze Adam stwierdził: – Ja wiem, jaka jest rola Przewodniczącego ZHP. I zadań statutowych będę się trzymał.
Janek chciał częściowo przejąć funkcję naczelnika Związku! Nieporozumienie. Zresztą także z innych powodów Jaś nie byłby dla ZHP dobrym przewodniczącym. Na sali zjazdowej o tym nie mówiliśmy. To dobrze. Naprawdę, już ja byłbym lepszym kandydatem na przewodniczącego.
Drodzy czytelnicy tych zapisków. Może chcielibyście zadać mi jakieś pytania? A może podyskutować? Zapraszam. A do notatek zjazdowych jeszcze wrócę.
3 thoughts on “Po XXXVI”
Comments are closed.
Czemu byłby druh lepszym kandydatem na przewodniczącego?
Nie posiadam pewnych wad, które posiada kandydat, ten kandydat. Cóż, nikt o nie nie zapytał na sali zjazdu. Pewnie i dobrze. O niektórych nie powinniśmy głośno mówić. Ale żeby nie być gołosłownym, jeden przykład. Jaś jest wielkim likwidatorem. Był naczelnym „Świata Młodych” – zlikwidował, był naczelnym Rozgłośni Harcerskiej – szybko ją zamknięto, kierował własnym wydawnictwem – zbankrutowało. Strach, gdyby został przewodniczącym, mógłby nam zlikwidować ZHP.
Ale takich jak ja – lepszych – mamy w organizacji dziesiątki a może setki.
Byłem, jestem i pozostanę fanem demokracji. I nie zmieni tego nawet zjazd, mój pierwszy. Odnoszę wrażenie, że wyniki niektórych głosowań były po prostu przypadkowe. Włączając w to wybory przewodniczącego. Porażający był brak konsekwencji w wielu głosowaniach.