Bardzo lubię, gdy tekst współczesnego dramatu jest jasno, logicznie napisany. I bardzo lubię, aby akcja utworu dobrze się skończyła. O ileż milej jest oglądać komedię romantyczną niż tragedię i śmierć głównego bohatera. I jeszcze powinny być zaskakujące zwroty akcji, niech ich będzie kilka, niech nas autor zadziwia. Oglądając przedstawienie nie chcę wiedzieć, co się zdarzy za chwilę.
Tym razem nawet mogę darować autorowi formę budowania dialogów, które w dużej części są zwyczajną narracją lub wypowiedzią o charakterze monologu uzupełnionego didaskaliami i z tradycyjnymi wypowiedziami bohaterów dramatu niewiele mają wspólnego. Cóż, nowoczesność przekazu ma swoje prawa. Niech więc sobie będzie owa narracja. Trudno.
Podobał mi się „Zabójca” w Baraku Teatru Współczesnego. Ciekawy, kameralny spektakl, w którym z pewnym przymrużeniem oka, zabawnie, czasem z odrobiną goryczy pokazano współczesne problemy części środowisk młodych Rosjan. Oczywiście zlecanie zabójstwa (a właściwie dokonanie zabójstwa) w zamian za umorzenie długu nie jest typowe. Pomysł autora przede wszystkim bawi. Dylematy bohatera są nieco naciągane. Ale ta rosyjska prowincja tak realistycznie przedstawiona, ta matka, która prowadzi sklep (własny, prywatny!) w jakimś baraku. Te autobusy, to łapanie „okazji” na szosie. Ta „kanarzyca” w trolejbusie… Ileż tam smaczków, ileż subtelnie pokazanych drobnych elementów składających się na ogólny obraz współczesnej Rosji.
Aleksander Mołczanow potrafi pisać. Wojciech Urbański nieźle dramat wyreżyserował. Cóż, każdy z aktorów może mieć słabszy dzień, taki miał Mateusz Król, nowy nabytek Teatru Współczesnego, gdy oglądałem go na scenie. Miejmy nadzieję, że w trakcie innych przedstawień jest bardziej skupiony i nie musi haftować tekstu. Ale całość jest świetna, rzadko ostatnimi czasy zdarza mi się powiedzieć „to jest to”.