Skaryszewska jest niewielką ulicą. Zaczyna się domem na rogu Targowej (a może to jeszcze Zamoyskiego?), w którym przed laty wielu mieszkała nasza koleżanka z klasy licealnej (blisko miała do Teatru Powszechnego, no i widok na Stadion Dziesięciolecia). Dalej sklep z parasolkami (taki, który pamiętam, że był od zawsze – czy jeszcze się zachował?), następnie miejsce, gdzie Borowski umieścił akcję „Pożegnania z Marią” (śladu po owym składzie budowlanym nie ma) i szkoła, o której przy okazji opowiadam klasie, gdy omawiamy ten utwór. Dom, w którym mieszkała Róża, naprzeciwko stara kamienica znana mi od czasów wczesnego dzieciństwa – mieszkała tam ciotka, której najbardziej ulubionym zajęciem było patrzenie z wysokiego parteru na przechodniów (dziś pewnie patrzyłaby w telewizor na kolejne seriale), dalej kościół pallotynów (dziś kościół, a niegdyś kościółek) i ulica się kończy. No nie, gdy się dojdzie na skraj Skaryszewskiej, widać już Dworzec Wschodni. Tam niegdyś rozpościerał się plac, na którym były ciuchy.
Druhna Róża opowiedziała o swojej ulicy. Powstał z tego interesujący spektakl. O kolegach i koleżankach, panu dozorcy i sąsiadkach, przechodniach idących na dworzec i Hance Bielickiej, która przemknęła obok bawiących się dziewczynek idąc na ciuchy. Pojawił się ksiądz – ale nie widać wielkiego wpływu kościoła na życie domu przy Skaryszewskiej. Częściej gościł tam milicjant, którego praca nie dawała żadnych efektów. I mieszkańcy domu płci męskiej będący często pod wpływem alkoholu (piękna scenka z panem, który zdobył/kupił pralkę „Frania”). Proste opowieści, bo Róża opowiada o sprawach prostych, zwyczajnych.
A może były to sprawy niezwyczajne? Bo kto pamięta publiczne oglądanie telewizji w jedynym mieszkaniu, w którym był już był telewizor. Kto pamięta Festiwal Młodzieży i Studentów. Tę fascynację prawdziwymi Murzynami? Albo pamięta harcerzy zbierających na Skaryszewskiej butelki po alkoholu? Tych harcerzy, którzy odgrywają znaczną rolę w życiu Róży, jest mało, ale rozumiem twórców przedstawienia. Ma ono być o kamienicy a nie o ZHP.
Spektakl wyrasta poza życiorys Róży. Panu Darkowi – twórcy całego przedstawienia w Teatrze Scena Lubelska – pewnie potrzebne były inne smaczki. Dlatego pokazał na przykład zabawę w Czterech Pancernych. Pewnie w czasie, gdy na podwórkach szaleli dzielni czołgiści na swym „Rudym”, Róża już była po maturze. Ale spektakl kończy się małżeństwem Róży. Wtedy też kończy się jej młodość. Zaczynają inne czasy.
W spektaklu jest sporo drobnych wtrętów politycznych. Gołąbki nie są gołąbkami pokoju, tylko takimi hodowanymi przez jednego z lokatorów. Bijemy „ruskich” w boksie. I w piłce nożnej. I nikt nie chce być Niemcem w zabawie w czterech pancernych. Dom przy Skaryszewskiej 10 był bardzo zwyczajny, młodość Róży także. Zauważmy, że o tych czasach nie mówimy, nie pokazujemy ich. Bardzo mnie cieszy, że te siermiężne czasy socjalistycznej Polski zostały tak taktownie pokazane. Fakt, nieco złośliwie, z przymrużeniem oka. Ale także z pewną nostalgią. To była nie tylko młodość Róży, moja też.
Poleciłam ten spektakl koleżankom. Poszły. I były zachwycone!!!! Róża jest pełną dobrych pomysłów, twórczą i wspaniałą kobietą.