Czy na pewno aktorzy żydowscy? A może jednak aktorzy Teatru Żydowskiego? To ogromna różnica. Bo tytuł przedstawienia powinien po prostu brzmieć: „Jacy jesteśmy – rzecz o aktorach z placu Grzybowskiego”. Ale jest inaczej – może bardziej intrygująco? Bo nasi polscy aktorzy żydowscy stanowią dziwną rodzinę. Profesjonalną i amatorską (twierdzą, że uważa się ich za amatorów), pomieszaną narodowościowo (bo co to za aktor żydowski, który nie jest Żydem, i na dodatek pewnie nie zna języka jidysz?), z różnymi koncepcjami, jaki powinien być warszawski teatr żydowski. Pytanie oczywiście, na ile opowieści o żydowskiej babci, o szkole aktorskiej i dorastaniu do tego właśnie teatru z powodu wyglądu a także o graniu muru getta są autentyczne. Bo niektóre fakty można sprawdzić, na przykład ten o roli w filmie, który ostatnio zdobył Oscara. Ale jak zweryfikować opowieści o pierwszej komunii?
Podstawowe pytanie, na jaki stara się odpowiedzieć szóstka aktorów, związane jest z koncepcją współczesnego teatru, który nazywa się żydowski. Teatru z odległą tradycją Estery Rachel i Idy Kamińskich i niedawną Szymona Szurmieja. Tradycją teatru na poły amatorskiego wystawiającego klasykę żydowską i składanki piosenek przeplatanych (tak, w takiej kolejności) wątłą fabułą. Ten teatr, w którym występowano w języku jidysz i który promował zamierzchłą kulturę, wymordowanego narodu, odchodzi do lamusa. I pozostaje problem – jaki ma być ten współczesny teatr, ot, z Mają Kleczewską jako reżyserką. Aktorzy żydowscy w „Aktorach żydowskich” starają się jakoś nam o tym opowiedzieć.
Wątkiem łączącym poszczególne sceny jest pokazanie próby „Tewje Mleczarza”, którego próby zaczęły się ponad trzydzieści lat temu i trwają do dziś. Bo w tym teatrze do premiery przedstawienia o córkach Tewjego dojść nie może. To nieco dziwaczny pomysł, bo przecież wiemy, że od czasu do czasu przy pełnej widowni grany jest „Skrzypek na dachu”. Ale fakt, jest to ów teatr tradycyjny, nostalgiczny, pokazujący ów dawny nieistniejący świat. To nie jest widowisko współczesne, godne wystawienia w wieku XXI. Nowoczesny „Tewje” pewnie wystawiony nigdy nie zostanie. Próba będzie trwała…
To dobrze, że w tym teatrze można w niewielkiej salce, dusznej, nieprzyjaznej widzom obejrzeć kawałek niezłego teatru. I zupełnie jest mi obojętne, czy to, czego się dowiaduję, to głos bohatera sztuki, czy głos żywego aktora. Bo tekst jest prawdziwy, do bólu prawdziwy. I pokazuje ogromne szanse na dobre widowiska i dobry teatr. Nawet jeśli nie zawsze jest grany przez amatorów dobrej woli.