Tak, chyba jakaś klątwa wisi nad “Klątwą” Stanisława Wyspiańskiego. Ponad wiek temu podjął w swoim dramacie temat kłopotliwy dla kościoła katolickiego – los dzieci spłodzonych przez księży. Dalej pomysły autora nie są już istotne. Susza na wsi za bezbożne zachowanie bohaterów. Akcja chłopów, których byt jest zagrożony. Spalić bezecnicę na stosie? Spalić “księżowskie” bękarty? Ukamienować? Temat co najmniej kłopotliwy. Katolicki czy antykatolicki?
Klątwa i “Klątwa” stała się pretekstem do wystawienia dramatu, który ma co prawda tytuł utworu Wyspiańskiego, ale z tą tragedią ma niewiele wspólnego. Bo przecież nie są ważne te nieliczne fragmenty, napisane ręką młodopolskiego poety, recytowane na scenie Teatru Powszechnego. Co jest istotne? Pokazanie błędów kościoła? Ukazanie naszych postaw – postaw współczesnych Polaków? A może to rzecz o granicach sztuki, dla których owe polskie problemy są tylko pretekstem?
Nie da się ukryć, że Oliver Frljić jest artystą kontrowersyjnym, że jego pomysły inscenizacyjne mogą budzić wątpliwości. Że w jego dramacie (bo przecież nie dramacie Wyspiańskiego) są sceny budzące wątpliwości, nazwę je – mało estetyczne. Taka jest owa scena, gdy aktorka bierze udział w akcie erotycznym z figurą przypominającą postać papieża. Ale, o dziwo, po godzinie spektaklu wszystko się wyjaśnia. Bo wtedy to ze sceny padają owe słowa o sztuce, granicach sztuki i rozróżnianiu osoby aktora od osoby bohatera przez tego aktora granego.
Cóż, Frljić poczytał sobie „Wyzwolenie” (o ile prościej byłoby zbudować widowisko na takim neoromantycznym tekście) a może gnębiło go nieuctwo Polaków. Niezrozumienie podstawowych reguł sztuki. Więc każe nam wysłuchiwać, dlaczego nawet na scenie nie można zbierać pieniędzy na zabójstwo. Gdzieś owa granica zostałaby przekroczona.
Nie da się ukryć, że reżyser potraktował nas – widzów – jak uczniaków, którym trzeba nie tylko pokazywać jakieś wydarzenia, ale także te wydarzenia objaśniać lub streszczać. Bardzo ciekawy chwyt. Zresztą rozlicznych pomysłów miał Frljić dużo – owe zwierzenia na temat księży – pedofili, owa broń, składana z różnych krzyży, ów krzyż, podcięty piłą mechaniczną, nawet poszukiwanie na widowni „Arabów” robiło wrażenie. Możemy z poglądami wygłaszanymi na scenie się nie zgadzać (monolog na temat przerywania ciąży), ale musimy pamiętać – to tylko gra. Tak może ktoś myśleć. Tylko co myśleć o rozmontowywanym w ostatniej scenie orle? Naprawdę
rozmontowujemy dziś nasze państwo?
To ciekawe przedstawienie. Warto było je obejrzeć. A owa klątwa wisząca nad „Klątwą”? Wystarczy wyjść przed teatr. Uważnie popatrzeć na przedstawicieli naszego społeczeństwa. Wystarczy.