Wiesław Komasa twierdzi: – „Yorick, czyli spowiedź błazna” to pytania wokół dziwnej postaci błazna w życiu i teatrze. Czy od Yoricka można się nauczyć tajemnej sztuki dochodzenia do Prawdy? Błazen – to bycie wolnym? Błazen – to świadomość niewoli? Błazen – to sposób na przetrwanie? Błazen – to ciągła maska i cena, jaką się za nią płaci?
Tak wprowadza Komasa widza do swego monodramu. Zadaje pytania i stara się na nie odpowiedzieć fragmentami z dzieł Szekspira. Sztukuje je własnymi pytaniami, uwagami, próbą rozmowy z publicznością, patrzącą z uznaniem na świetnego aktora biegającego po scenie i starającego się przez czterdzieści pięć minut na scenie Teatru Montownia zainteresować widza żartem, piosenką, balladą, monologiem.
Aktor-błazen chce sprzedać wszystko – stare rękawiczki, pierścionek, naszyjnik, jakieś ozdoby nikomu niepotrzebne. I ma świadomość, że na serio nikt tego kupić nie chce. Czy zechce kupić Yorikowe dochodzenie do Prawdy? Nie jestem taki pewny. Bo bieganie po scenie, zwijanie się, błazeńskie uśmiechanie do widza, nawet wymalowanie sobie twarzy na biało, nie zmieni faktu, że król jest dość nagi. Ma niewiele widzom do powiedzenia, nie zdemoralizuje nas, ale i nie uszlachetni. Zapamiętamy dobrego aktora, starającego się jak najlepiej zaprezentować. Ale czy zapamiętamy przesłanie Szekspira? Czy odnalezienie przez aktora czaszki szlachetnego królewskiego wychowawcy zmieni nas, udoskonali? Czy zostanie w nas tylko wrażenie, iż obejrzeliśmy coś – jakąś próbę przedstawienia, którą aktor, grający błazna, będzie kiedyś w przyszłości wzbogacał, szlifował aż do chwili, kiedy kolejny widz odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie Komasa zadał nam na wstępie.