Mój Ulubiony Instruktor popatrzył w niebo. A tam ani jednej chmurki. – Dziwny jest ten świat – mruknął znanym cytatem. Bo Mulin znał wiele cytatów, choć większość nie zachwycałaby ludzi biegłych w sztuce cytatologii. Zasiadł w fotelu tyłem do nieba, jakby był na niebo i klimat lekko obrażony. – Ale, ale – w gotującym się z gorąca mózgu ulubionego instruktora coś zaświtało: – Oni nie uzyskali absolutorium. – Coś zaczęło zastanawiać Mulina. Co to takiego to absolutorium? Może gdzieś sprawdzić? W ulubionej Wikipedii ulubiony instruktor czyta: „Udzielenie absolutorium oznacza stwierdzenie prawidłowości działania finansowego organu wykonawczego w określonym przedziale czasowym”. No, no, to ci z Głównej Kwatery nie dostali absolutorium, bo organizacyjni rewidenci stwierdzili nieprawidłowości. Ale główna szefowa absolutorium dostała, a przecież ona za te nieprawidłowości jest generalnie odpowiedzialna. Jednoosobowo. Coś zaczęło się nie zgadzać Mojemu Ulubionemu Instruktorowi. No i jeszcze dostał absolutorium Cz. Jest chory, a jak jest chory, to nie mógł narozrabiać. Także w finansach. Pozytywnie oceniono też Druha Skarbnika, ale nie tego, który jest teraz i jest byłym rewidentem, tylko tego poprzedniego, który był siedem miesięcy i zrezygnował. Czyli się odciął. Jak się odciął, to znaczy, że był dobry. Nieprawidłowości nie narobił. Narobił ten, który był skarbnikiem pięć miesięcy Roku Pańskiego 2018. Bo ten drugi (ten były rewident) absolutorium nie uzyskał. W pięć miesięcy zniszczył całą organizację, a ja nic o tym nie wiem! Mulin aż zapadł się w swym fotelu siedząc nadal tyłem do słońca… Mam winnego! Zaraz, i jeszcze nie popełniła błędów finansowych jedna zastępczyni szefowej. No to nie jest tak źle. Mulin zastanowił się. Nie jest źle? Wyciągnął lewą rękę, taką swoistą rączkę metody liczenia na palcach i zaczął odliczanie: szefowa to raz, Cz. nie działa, nie liczymy, były skarbnik to przeszłość, czyli zastępczyni to dwa. I już. Na rączce metody liczenia na palcach widniała tylko skromna, złożona tylko z dwóch paluchów Mulina literka V. Mało, oj mało.
Siedział sobie Mulin w fotelu, wzdychał cichutko i myślał, jakby tu dojść do prawdy, jakby się dowiedzieć, o co naszym rewidentom naprawdę chodziło. Bo w owe przekręty finansowe po prostu nie wierzył. A jeżeli nie finanse, to o co w tych przedziwnych decyzjach w sprawie absolutorium chodzi? Czy o styl pracy? (Ale to z absolutorium nie ma nic wspólnego). Czy małą aktywność? (Ale właśnie braku aktywności członkom GK zarzucić nie można). A może oni źle się prezentują w mundurach? Oj, Mulinie, sprowadzasz swe myślenie do absurdu. Winni niewinni. Jakiś nonsens. Proces czarownic.
Stop! Najwyższa pora przestać myśleć. Pomyślał Mulin i odwrócił się twarzą do słońca. A co tam, niech mnie opala.