Ponad dwa tygodnie spędziłem w naszym hufcowym ośrodku kolonijnym w Ocyplu. Przed laty nazwano go Słoneczną Republiką. Z tą republiką to nie do końca była prawda. Wszak kierował nią przez lata nasz Komendant, który do współdecydowania o losach zuchowej republiki rzadko dopuszczał swych instruktorów. Słońce częściej docierało do ośrodka, ale nie ukrywajmy – Kociewie to rejon, gdzie deszcze jakoś częściej padają, niż w innych rejonach kraju. Ośrodek budowano i zbudowano dla naszych zuchów, których w trzech turnusach w czasie jednego lata przebywało około 500. Dziś bywa ich w Ocyplu mniej, ale wraz z polskimi zuchami z Białorusi było ich tym razem około 200.
Zajmowałem się białoruskimi malcami, które nie zawsze rozumiały, co się im po polsku mówi. Ot, uczyłem ich naszego języka, gdyż Polacy na Białorusi są zazwyczaj zrusyfikowani i ich językiem domowym jest język naszych (i ich) wschodnich sąsiadów. To ciekawe doświadczenia, ale nie o nich będę pisał. Po prostu, jakby przy okazji uważnie patrzyłem na naszą, naszego hufca, zuchową kadrę. Opinie o niej krążą różne. Jednak nie będę tu wchodził w szczegóły. Po prostu muszę jednoznacznie stwierdzić: – Oni są dobrzy.
I nie jest tu miejsce, aby oceniać organizację kolonii, jej program i obrzędowość. Oceniam młodą (w większości) kadrę. Bo zainteresowany byłem, jaki był tejże kadry (i tej młodszej, i tej nico starszej) stosunek do dzieci. Spokojnie mogę napisać, że cechy, które prof. Kotarbiński pięknie ujął w sformułowaniu „opiekun spolegliwy”, dotyczą naszych zuchmistrzów. Większość z nich nie przeczytało (niestety) „Antka Cwaniaka”, ale od druha Cwankiewicza nie byli gorsi. Na serio bardzo dobrze opiekowali się zuchami.
Tak, z dzieckiem trudnym (niezależnie od tego, jakie są powody niedostosowania dziecka do pracy w grupie) poradzić sobie tu i ówdzie nasi młodzi wychowawcy nie umieli. Ale pamiętać trzeba, że takiemu dziecku trzeba poświęcić wyjątkowo dużo uwagi, ot, posadzić obok niego odrębnego wychowawcę. A na to nikogo nie stać. Takich wychowawców, którzy zajmowaliby się jednym zuchem, nie ma.
Ale nie narzekajmy na trudne zuchy. Powtórzmy. Kadra ma właściwy stosunek do zuchów a zuchy są radosne i czasem rozbrykane. Jest dobrze. Po prostu dobrze.