Mój Ulubiony Instruktor wyjątkowo stał. Stał i trzymał w ręku filiżankę ze swą ulubioną kawą. Trzymał w jednym ręku, bo drugą drapał się po swej łysiejącej powoli głowie. Właśnie dotarła do niego informacja, że w jego ulubionej organizacji odbędzie się zjazd. I to nie taki sobie zwykły, bo do tego jeszcze ponad dwa lata, ale nadzwyczajny, specjalny, ekstraordynaryjny. – Co jest grane – zapytał głośno, choć nikt go nie słuchał. – Ja tego nie rozumiem. Sześciu facetów w sześciu województwach dogadało się. Chcą zmienić władze mojej organizacji i teraz setka osobników w szarych i zielonych mundurach zjedzie do Warszawy, by sobie twórczo podyskutować. – Mulin, którego tak podrzuciło do góry, że stał i stał, zaczął się zastanawiać. Ktoś tu coś chce ugrać. Tylko co? Uważnie spojrzał na ekran komputera. A tam listy i decyzje. Instruktorzy z samej góry piszą: – Spokojnie rozmawiajmy. Wyjaśniajmy. Pewnie lud potrzebuje wyjaśnień. – No dobrze – mruknął do siebie Mulin. – Ale żeby coś sobie powyjaśniać tłum ludzi musi się spotykać? Czy nie można tego było wyjaśnić na jakiejś konferencji, takiej w internecie? Wtedy to całe zamieszanie byłoby znacznie mniejsze i może tych sześciu, co to się osobiście podpisało pod wnioskiem o zwołanie zjazdu, byłoby usatysfakcjonowanych? I na tym by się skończyło?
Mulin postanowił jednak usiąść w swym ulubionym fotelu, zaczął pić kawę i przestał się drapać po (napiszmy prawdę) łysinie. Od czego to się zaczęło? Tak formalnie? No tak, Mulin nie musiał długo się zastanawiać. Zaczęło się od demokracji! To przecież zupełnie demokratycznie rewidenci ulubionej Mulinowej organizacji głosowali tajnie nad czymś mało zrozumiałym – nad absolutorium dla najwyższych władz. I ku swemu zdziwieniu, gdy policzyli te tajne głosy, okazało się, że nie lubią oni kilku osób z władz najwyższych. To znaczy lubią, cenią, ale głosowali za nieudzieleniem absolutorium. Po tym wydarzeniu musieli uzasadnić swą zbiorową mądrość. Bardzo się starali, ale nie da się ukryć, że im się za bardzo nie udało. Ale tych sześciu o tym nie wiedziało. Nie wiedziało, że to jakieś demokratyczne nieporozumienie. Jest źle – stwierdzili – i zarządzili zjazd nie wiedząc, że rewidenci po prostu się zagalopowali. Mulin postanowił nie analizować dalszych poczynań władz wszelakich. I tak z głowy mu parowało. Czyżby to zamieszanie było dokonane tylko przez nieporozumienie? Tak na pozór wygląda. Mój Ulubiony Instruktor zapadł się w swym fotelu. Do tej pory myślał, że jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. A w ulubionej organizacji jest inaczej? Dziwne.