Co będzie się działo, jeżeli Polskę zaatakują terroryści z Wielkich Kujaw? Nie dość, że będą chcieli zająć naszą ojczyznę, to będą się zachowywać jak najstraszniejsi Arabowie, którzy poświęcać będą dzieci dla swoich celów. Wielki pas między Polską a Kujawami będzie zaminowany i na pole mionowe będą wysyłane dzieci, by pole to oczyszczać. W czarnej komedii „Szajba”, której premiera miała miejsce w sobotę w Laboratorium Dramatu Tadeusza Słobodzianka, dzieci te miały na pole iść szczelnie okryte kocami, by fragmenty ich rozerwanych ciałek nie walały się na polu. Można je będzie wraz z kocem wziąć i z honorem pochować.
„Szajba” pani Miszczukowej to sztuka polityczna. Polski premier jest nieudacznikiem. Swym gospodarskim okiem obserwuje wydarzenia, ale nic z tego nie wynika. Jest słaby jako polityk i jako mąż. Żonie śnią się postacie pasujące do słabego filmu erotycznego, terroryści z Kujaw to szajbusy, które nawet mordują Bogu ducha winnego językoznawcę profesora Bralczyka. (Zapytałem po premierze, co na uwiecznienie w dramacie powiedział profesor Bralczyk, ale chyba znalazł się tam jako symbol a nie realna prawdziwa postać).
Autorkę bawi nasza kabaretowa rzeczywistość, więc pokazuje dzień jutrzejszy jako stek bzdur i nonsensów, gdzie jednak widać nasz polski charakter narodowy. Czasami odzywa się do bohaterów Polska. Na szczęście jest to tylko głos, z którym można popolemizować.
„Szajba” to tekst rozwojowy, można nad nim dalej pracować, bo pomysł w Kujawami jest znakomity. Chyba Mrożek by tego nie wymyślił. Premier, ludzie premiera, jego żona, terroryści… To się ogląda, z tego się śmiejemy, nawet jeśli to śmiech gorzki. Warto będzie kontynuować pracę nad tym dramatem. Może zrezygnować z Bralczyka – cóż z tego, że proponuje lub akceptuje jakieś słowa z kujawskim rdzeniem. Laboratorium Dramatu to praca nad tekstem, ciężka praca. Autorkę jeszcze ona czeka.
A na „Szajbę” widzowie pójdą, kto by nie chciał porównać dobrego gospodarza – premiera z naszym prawdziwym premierem Kaczyńskim.