Uczestniczyłem w debacie na temat polskiej edukacji. Byli przedstawiciele PO i LiD. Nie było PiS. A więc nie było osób, które mogły stanąć po stronie tego i poprzedniego ministra Edukacji. Mogliśmy śledzić kulturalną rozmowę dwóch stron, mających bardzo podobne poglądy. Dlatego nie sposób pokazywać walki przedwyborczej, lecz główne interesujące tezy dyskutantów.
Co mnie ucieszyło? Chęć powrotu do zakończenia reformy oświaty. Bo pewnie niewiele osób w Polsce zdaje sobie sprawę, że przeprowadzono reformę szkól podstawowych i gimnazjów, za to nie zakończono reformy szkolnictwa ponadgimnazjalnego. Przecież nie miała się nasza młodzież przed maturą uczyć wszystkich przedmiotów w takich proporcjach, jak to jest w tej chwili. Nawet, gdy mamy klasy sprofilowane. SLD (czyli dziś LiD) jest dumny z popsucia reformy i zachowania techników w dawnym kształcie. To nieporozumienie.
Pan Giertych ciągle opowiada, że dokonał reformy oświaty. Mundurki i walka o „Ferdydurke” miałyby być ową reformą? Ta reforma to potencjalne źródło szkolnych konfliktów. Takie mundurki, owakie. Zaakceptowane przez uczniów, przez rodziców, przez nauczycieli. Ktoś nie przyjdzie w mundurku, ktoś nie kupi, bo go na dodatkowy wydatek nie stać. Dyrektorzy będą mogli poświęcić godziny na załatwianie „problemów mundurkowych”. Cóż, mundurki to nie to samo, co fartuszki, które obowiązywały w okresie zgrzebnego PRLu. Wtedy pod fartuszkiem można było ukryć każdą koszulkę. Dziś mundurek ma być strojem reprezentacyjno-rozpoznawczym. To nie to samo.
A podstawy programowe i wynikające z nich lektury? W czasie debaty padło bardzo ważkie zdanie: – Nie może tak być, że w zależności od upodobań ministra, choćby był najlepszym filozofem, układany jest kanon lektur szkolnych. I pojawia się obowiązek przeczytania przez wszystkich licealistów „Nocy i dni” (przy okazji jeszcze „Quo vadis”). – Bo tak się tym razem stało. Ostatni nasi szefowie od edukacji nie współpracowali z gronami ekspertów, działali na wyczucie. Tak jest także w przypadku zmian w podstawach programowych z matematyki, którą niedługo zdawać będą wszyscy maturzyści.
I LiD, i PO uważa, iż jak najszybciej sześciolatki powinny (tak jak w innych państwach) rozpoczynać naukę w klasach pierwszych. Pięciolatki byłyby (powszechnie, także na wsi!) w zerówkach. Co prawda nie ma zgody, ile lat mają się uczyć polskie dzieci, ale mam nadzieję, że wszyscy stwierdzą, iż dwanaście lat w szkole ogólnokształcącej zupełnie wystarcza.
Notatki powyższe są pozornie niewinne. Przecież szkoła działa, nic się złego nie dzieje. Ale to nieprawda. Nowa władza będzie miała bardzo wiele do zrobienia. Bardzo wiele.
6 thoughts on “Szkoła po 21 października”
Comments are closed.
Wiele osób byłoby być może wdzięczne, gdyby przedstawił Pan, jakie tak naprawę ma poglądy? A może, co Pan sądzi na temat byłego ministra oświaty Romana Giertycha, obecnego stanu edukacji, prywatyzacji uczelni wyższych, wprowadzenia bonów oświatowych i uczciwej prywatyzacji oświaty. Adam
Komentujemy zapis sprzed ponad roku, musimy o tym pamiętać. A moje poglądy? Wydaje mi się, że prezentuję je dość jasno. Czy wracać do niesławnej działalności ministra Giertycha? Do mundurków, do „bezpiecznej szkoły”? Nadal MEN (a przy okazji nasze szkolnictwo) nie może się pozbierać po czasach jego rządów. Jeszcze o tym pisać?
Do obecnego stanu edukacji, do bonów oświatowych, do problemów szkolnictwa prywatnego (a właściwie społecznego, w którym rodzice mają najwięcej do powiedzenia) na pewno w którymś z kolejnych felietonów będę pisał.
Przejrzałem dokładniej Pańską stroną i znalazłem taką perełkę: „… tylko realizując program socjaldemokratyczny mamy szansę zostać państwem silnym, bogatym i służącym swym obywatelom .. ” czyli jest Pan przedstawicielem postkomunistów (SLD czy coś podobnego) i od razu zrozumiałem Pańską wrogość do Pana Ministra Romana Giertycha. Jako przedstwiciel michnikowszczyzny, Salnonu i elit okrągłego stołu) Pan musi go nie nienawidzieć ! Chciałbym zacytować jednego z największych polskich publicystów:
Romana Giertycha można jako polityka nie lubić, można się nie zgadzać z różnymi jego poglądami (np. endeckimi) i wypowiedziami, można wyśmiewać jego wpadki czy lapsusy (których, notabene, jak świat światem, żaden polityk nie uniknął), lecz kontestowanie jego starań reaktywujących patriotyzm to bandycka antypolskość, zaś wrzask przeciwko jego reformom mającym zdyscyplinować i uprzyzwoicić życie wewnątrzszkolne to klaka dla Lucyfera. Normalna robota Salonu. Nikt inny bowiem, tylko lewicowo–libertyńskie kręgi opiniotwórcze, którym już dawno temu dałem nazwę Salon, swoim terrorem medialnym tudzież socjotechnicznym wszczepiły kulturze Zachodu (w drugiej połowie XX wieku) degeneracyjny model obyczajowy, pragnący osłabić chrześcijaństwo i będący hańbą ludzkości. Wszczepiły swoją „tolerancją” (dla wszelkich zboczeń, wynaturzeń, dewiacji i zbrodni), swoim postępem” (antypostępem, nową odmianą barbarzyństwa), swoim relatywizmem moralnym, faryzeizmem, postmodernizmem i rozmaitą lewacką hucpą. Trudno, żeby smarkateria nie zamieniała szkoły w bydlęco–chuligański sabat, gdy codziennie jest karmiona przez media elektroniczne i gry komputerowe ciężką pornografią, brutalizmem, gwałtem i zwyrodnieniem.
(…)
Szkoła publiczna nie musi być igrzyskiem diabła, areną chuligańską i narkotykową — wystarczy zaprowadzić w niej (przywrócić, dawniej tak było) elementarną dyscyplinę, zdrowe relacje pedagog–uczeń (szacunek itp.), sensowne wymagania co do postępów, prawidłową gradację norm i ocen, et cetera. Lecz temu przeciwstawia się mocarny inteligencki (pseudointeligencki) Salon, broniąc arcypostępowych „praw ucznia”, które w dzisiejszym świecie terroryzowanym przez tolerastów oznaczają leseferyzm typu „róbta co chceta”. Aktualną modą, którą szerzy zachodni Salon, jest tzw. „kultura wysokiej samooceny ucznia”, czyli prawo ucznia do samodzielnego oceniania swoich szkolnych wyników i zachowań, co znaczy (upraszczając), że nawet debila, patentowanego lenia, żula i tumiwisielca nie wolno karcić bądź przymuszać do czegokolwiek, bo jego „odmienność” winna być respektowana i premiowana nie gorzej niż wysiłek prymusów, inaczej jego prawa byłyby łamane, a to ubliżałoby kultowi nadrzędnemu — kultowi „tolerancji”.
(…)
Mało mnie obchodzi czy chcący wyleczyć polską szkołę Giertych działa koniunkturalnie, czy z potrzeby rozumu i serca — ważne, że chce. Wreszcie ktoś chce! Każdy, kto mu w tym przeszkadza, to nikczemnik.
Waldemar Łysiak „
Adam do Adama. Ależ fakt, że jestem członkiem SLD, nie jest odkrywczy – napisałem o tym w informacji o sobie, można to na stronie przeczytać. (Zatem nie jestem członkiem SLD czy czegoś podobnego, bo to coś podobne mnie nie interesuje). Jeżeli rozmawiamy poważnie, to musimy sobie darować michnikowszczyznę, jakąś tam nienawiść itd. Taki styl rozmowy mnie nie bawi.
Waldemar Łysiak (mój o rok starszy kolega z Liceum Prusa, tak jak ja – człowiek z Saskiej Kępy) nie jest dla mnie autorytetem. I nie zajmę się analizą jego tekstu, przecież wiadomo, że nikogo taką wiwisekcją nie przekonam. A wracając do ministra Giertycha – był bardzo złym ministrem edukacji. Tak samo złym, jak pani minister Łybacka, która na przykład ostatecznie zahamowała reformę oświaty. Minister Giertych między innymi wymyślił system zakładów karnych dla „trudnej” młodzieży. Super to był wychowawca. Wymyślił obowiązkowe szkolne mundurki i walczył z Gombrowiczem. Było zabawnie, i tylko tyle.
A do tematów poważnych, jak obiecałem, wrócę. Na serio i bez sugerowanej mi jakiejkolwiek nienawiści do kogokolwiek.
Mimo wszystko (z racji wolnej chwili) podzielę się z Panem moimi spostrzeżeniami odnośnie edukacji.
Najważniejszym elementem jest podejście do sprawy. Uważam, że człowiek ma prawo do wolności (jednostki nadrzędnej), a co za tym idzie, państwo nie ma prawa wtrącania ingerowania w sprawy osobiste. Państwo ma jedynie zapewniać jedynie sprawiedliwość, bezpieczeństwo (policja) oraz ochroną terytorialną (wojsko). Po tym krótkim wstępnie przejdę bezpośrednio do oświaty:
Najwygodniejszą formą będzie lista pytań/twierdzeń:
1. Czy istnieje jakiś nieomylny 'urzędas’?
2. Czy 'urzędasy’ mają prawo ingerować w życie obywateli ?
3. Kto zna najlepiej przeciętne 'dziecko’, 'urzędas’
4. Dlaczego jakiśtam ministerek ma decydować, kiedy dzieci mają pójść do przedszkola, szkoły, uczelni?
5. Premierzy, ministrowie, a ostatnio nawet potwierdził to premier Tusk, mówią, że kochają Oni wszystkie dzieci. A czy osoba która kocha cudze dzieci nie nazywa się pedofil?
6. Kto zna najlepiej własne dziecko??
7. Najlepiej własne dziecko znają rodzice, a zwłaszcza MATKA! To Matka w normalnym kraju decyduje kiedy jej syn/córka pośle dziecko do szkoły, do jakie pośle szkoły. O tym, czy do zakonnej, koedukacyjnej, męskiej. O tym decydować powinna Matka a nie PAŃSTWO
8. Zapyta Pan pewnie, skąd mieli by pieniądze, więc jeśli faszystowskie państwo by nie okradało ludzi, byłoby ich na to stać. Tak samo ma się rzecz do służby zdrowia, emerytur itd…. Wg Centrum Adam Smitha podatki w Polsce stanowią 80% dochodów (30% ZUS, 18% PIT, 22% VAT i inne)
Pozdrawiam
Oczywiście się nie przekonamy (na przykład nie uważam, że Polska jest państwem faszystowskim, wprost odwrotnie – coraz lepiej funkcjonujemy jako kraj demokratyczny). Dlatego w podobnej konwencji odpowiem tylko na pytania:
1. Nie
2. Tak, bo żyjemy w państwie z jego dobrymi i złymi stronami. I lepszej formy życia w zbiorowości nie wymyślono.
3. Nie rozumiem sformułowania, ale pewnie chodzi o urzędników i rodziców – owszem indywidualnie – rodzice, gdy mówimy o konkretnym dziecku. Ale gdy mowa o dzieciach, „przeciętnych” dzieciach – naukowcy i ci, którzy korzystają z ich badań.
4. Nie ministerek, tylko Sejm (nie dotyczy to wyższej uczelni). Ktoś musi. W Szwecji do przedszkola chodzą dzieci po ukończeniu roku życia. I też dobrze.
5. Słowo kocha ma wiele znaczeń, więc dowcip kiepski.
6. 7. Tak, większość matek – prawie sto procent. Ale są granice, bo jaki sens miałoby posyłanie do pierwszej klasy szkoły podstawowej 15-latka? Albo chłopca do szkoły dla dziewcząt? Albo nieuczenie czytania i pisania (czyli nieposyłania do szkoły i nieuczenia w domu – to problem na przykład polskich Romów).
8. To już pomysły UPR-u i tego typu partii. Utopia.
Pozdrawiam