Nie wiem, czy zauważyliście, że ulubioną sytuacją, w jakiej bardzo lubi znajdować się uczeń, jest nieobecność w szkole. I nie jest tak naprawdę istotne, czy to nieobecność usprawiedliwiona, czy nie. Oczywiście ta nieobecność, którą nazywamy wagarami, jest połączona z nierespektowaniem obowiązków uczniowskich, ale nieobecność pozostaje nieobecnością. Wniosek, jaki należy wyciągnąć, jest dosyć prosty. Uczeń, którego obowiązkiem, zadaniem, powinnością (niezależnie, jak to nazwiemy) jest zdobywanie nowej wiedzy w ławce szkolnej, wiedzy tej i umiejętności zdobywać nie chce. Często pomaga mu w tym ojciec lub matka wagary usprawiedliwiając.
Powiecie, że na wagarach można się też uczyć. Że uczeń opuszcza dzień w szkole, by się przygotować do bardzo ważnej klasówki. No tak, ale wówczas zbierają mu się zaległości z innych przedmiotów. I koło się zamyka. Do sprawdzianu z tego drugiego przedmiotu też powinien się przygotować, nie ma kiedy, idzie na „naukowe” wagary itd.
Powiecie, że na wagarach można zdobywać tę wiedzę, którą uczeń się interesuje. Więc lepiej siedzieć przy komputerze i zajmować się czymś ucznia interesującym niż przysypiać w szkole. Z nudów. Teoretycznie to prawda. Teoretycznie. Bo w rzeczywistości nieobecności zawsze powodują zaległości. Zaległości nie do odrobienia. A z tych zainteresowań, które są grą komputerową, też się zaakceptować nie da.
Przychodzą do mnie uczniowie i tłumaczą, że byli nieobecni, ale teraz chcą nadrobić, zaliczyć, poprawić. Że chcą mieć dobrą ocenę na koniec roku. Zaliczyć można, poprawić też. Ale jak odrobić nieuczestniczenie w szkolnej lekcji? Jak odrobić nierobienie notatek, niedyskutowanie, słuchanie, nieanalizowanie tekstu? Czasu cofnąć się nie da, nieobecności na lekcjach też.
Wymagam, aby nieprzygotowania były indywidualnie uargumentowywane. Każdy nieprzygotowany musi napisać, dlaczego nie chce na lekcji odpowiadać. To trudne zadanie. Ileż jest tekstów: „Nie umiem, bo nie umiem”, „Nic nie wiem, bo nie miałem czasu (czytaj – chęci)”. „Wyjechałem”, „Zapomniałem”. Naiwne, dziecinne. No tak, ulubionym zajęciem ucznia jest nieuczenie się. Są wyjątki. Chlubne wyjątki. Ale ja bym wolał, aby wyjątkowymi byli ci słabeusze. Bo owe wyjątki wiosny nie czynią.
PS Za dwa dni, będę wiedział, jak „moja” niezbyt pilnie ucząca się klasa swą maturę z polskiego napisała. Skomentuję to. Na pewno.
Być albo nie być
Bez kategorii