Tak, byłem na dwóch. W odstępie kilku dni. Bardzo różne. Oba bardzo interesujące. Ale po kolei.
Paula i Karol
Rozwój tego duetu obserwuję właściwie od początku. Od momentu, gdy dwójka młodych amatorów postanowiła popisać sobie (po angielsku) teksty i skomponować (tu chciałoby się napisać – po polsku) muzykę. I to nie dlatego, że śledzę rynek muzyczny, bo takich młodych są setki, a ja nie mam o nich pojęcia. Po prostu Karol jest synem naszego przyjaciela. Pracowaliśmy z nim (to znaczy z ojcem Karola), słuchaliśmy (to już Paulę i Karola) na okrągłych uroczystych urodzinach Karolowego ojca.
Jak było? Tak sobie. Wykonawcy weseli (bo musieli), zadowoleni z życia (bo jak inaczej występować), próbujący porozumienia z liczną publicznością. A więc profesjonalizm. Na pewno tak. A publiczność? Dziwna. Drące się i biegające na wolnych powierzchniach dzieci (jest wolność, niech się drą i przekrzykują wykonawców (nagłośnienie było dobre!). Drący się i niebiegający dorośli (jest wolność, dlaczego nie próbować przekrzyczeć wykonawców). Wszyscy zadowoleni. Paula i Karol śpiewają (całkiem nieźle), ludzie ich przekrzykują. Jakieś drobne szaleństwo. Ale to ponoć zawsze tak jest. Choć nie wiem, czy nie należy na te dzieci rzucać wielkich sieci i jak rybki wynosić do jakichś pomieszczeń, gdzie będą mogły krzyczeć do woli. Co zrobić z dorosłymi – nie wiem.
Magda Umer
Umer wyrosła na jedną z lepszych i ważniejszych dam polskiej piosenki. Mówi: – Mam 69 lat. – I jak świetnie śpiewa! Wydaje mi się, że w tym wieku śpiewa lepiej niż trzydzieści lat wcześniej. Śpiewa piosenki znane. I czasem znane mniej. Utrzymuje świetny kontakt z publicznością, która w skupieniu słucha i opowieści z życia wykonawczyni, i słucha wykonywanych przez nią piosenek. To skupienie zdumiewa. Ludzie chłoną każde słowo pani Magdy. Drobne, czasem wesołe, czasem smutne wydarzenia, o których mówi piosenkarka, duża część widowni zna. Pojawiały się na jej koncertach w minionych latach. Ale jak to ładnie opowiada! Jak miło się tego słucha! i jak miło słucha się piosenek w jej wykonaniu. Bo nadal można się wzruszyć przy „Groszku” i wtedy, gdy słyszymy: „Dobranoc, Ojczyzno…”. Tak, piękny wieczór pięknych wspomnień. Miło.